Jarosław Bieniuk pokazał nagrania z rodzinnego archiwum. To wideo nagrane m. in. przez Annę Przybylską czy małą Oliwię Bieniuk. Jarosław Bieniuk oficjalnie potwierdził, że powstanie film o Annie Przybylskiej. Piłkarz opublikował w sieci wzruszającą zapowiedź przyszłego filmu, w którym znalazły się niepublikowane wcześniej wzruszające nagrania z Anną Przybylską okiem małej Oliwii Bieniuk oraz takie kręcone przez samą aktorkę. Nie brakuje wzruszających fragmentów ukazujących relację mamy z córeczką. Dla mnie i dla mojej Rodziny będzie to najważniejszy, ale pewnie i najtrudniejszy film w życiu… - napisał na Instagramie. Koniecznie musicie zobaczyć wzruszające wspomnienie Anny Przybylskiej z domowego archiwum, które jest zapowiedzią filmu o jej życiu. Jarosław Bieniuk pokazał niepublikowane nagrania z Anną Przybylską i córką Śmierć Anny Przybylskiej w 2014 roku wstrząsnęła całą Polską. Piękna i młoda aktorka odeszła, przegrywając okrutną walkę z rakiem trzustki. Miała zaledwie 36 lat. Anna Przybylska pozostawiła trójkę ukochanych dzieci i męża, Jarosława Bieniuka. W 2022 roku, osiem lat po jej śmierci, powstanie film dokumentujący jej życie. Jarosław Bieniuk właśnie oficjalnie potwierdził prace nad filmem. Zamieścił w sieci poruszający post: Moi Drodzy, wrzucając ten krótki teaser, mogę dzisiaj oficjalnie potwierdzić, że powstanie film dokumentalny o Ani. Dla mnie i dla mojej Rodziny będzie to najważniejszy, ale pewnie i najtrudniejszy film w życiu…Dziękuję @michal_bandurski i @krystian_qcza za 6 lat cierpliwości. Myślę, że dopiero dzisiaj jesteśmy na to gotowi… Instagram @jaretpalmer Zobacz także: Przyjaciółka Anny Przybylskiej pokazała niepublikowane zdjęcie aktorki. "Nasza Ania" piszą internauci Na filmie opublikowanym przez Jarosława Bieniuka znajduje się fragment wypowiedzi, zdjęć i nagrań z Anną Przybylską poświęconych dzieciom. Wśród nich widzimy niepublikowane wcześniej rodzinne nagrania m. in. z pobytu w hotelu. Mała Oliwia nagrywała ukochaną mamę: - Jesteśmy w hotelu, to jest mama, która się właśnie maluje. - A ty kręcisz? - pyta Anna Przybylska - Tak - odpowiada radosna Oliwia Bieniuk InstagramInstagram @jaretpalmer Dalej znajdują się również widea, nagrywane z perspektywy samej Anny Przybylskiej, która zarejestrowała uroczą rozmowę z córeczką: Buziaczki kocham cię - słyszymy Annę Przybylską, mówiącą do córeczki Do nagrania dołączone są przepiękne cytaty Anny Przybylskiej, w których mówi o swojej rodzinie oraz dzieciach: - Nigdy to, co stworzyłam zawodowo, nie dorówna temu, że jestem matką trójki dzieci...i że to są takie kochane dzieciaki. (...) Wiele w życiu osiągnęłam i mam tu na myśli moją rodzinę... - czytamy na filmie. Cały film zobaczycie poniżej: Internauci nie kryją wzruszenia i przyznali, że z niecierpliwością czekają na film. Pod postem Jarosława Bieniuka pojawiło się mnóstwo wzruszających słów: - Wzruszyłam się… Nie ma Ani od tylu lat tu fizycznie z nami na ziemi… A nadal porusza serca i wzbudza ogromne emocje. To była jej moc ❤️ - Zawsze w sercu… Czekamy… ANIA ❤️ - ❤️❤️❤️ Panie Jarku, czekam na ten film... - ❤️ Uwielbiałam Panią Anię❤️ Na razie nie są znane jeszcze żadne szczegóły premiery filmu. Instagram @jaretpalmer
Po pierwszym pokazie filmu ANIA dla publiczności Jarosław Bieniuk opowiedział nam o swoich pierwszych emocjach. Rozmowy o chorobie i odejściu aktorki nie był
Anna Przybylska zmarła, zanim zdążyła zrealizować swoje marzenie. Ania Przybylska planowała ślub z Jarosławem Bieniukiem! Anna Przybylska zmarła, zanim zdążyła zrealizować swoje marzenie. Ania Przybylska planowała ślub z Jarosławem Bieniukiem!NIE ŻYJE Anna Przybylska. Zmarła wspaniała aktorka. Zobacz w jakich filmach grała Ania Przybylska... Anna Przybylska nie żyje. Aktorka zmarła roku i osierociła troje dzieci ze związku z Jarosławem Bieniukiem. Choć Ania Przybylska i Jarek Bieniuk byli parą od 2001 roku, para nigdy nie zdecydowała się na ślub. Ania miała za sobą nieudane małżeństwo z tenisistą Dominikiem Zygrą i zapewne nie chciała drugi raz popełnić błędu. Jednak lata wspólnego życia i troje dzieci to najlepszy dowód na to, że Ania i Jarek tworzyli udany związek. W końcu Przybylska zaczęła snuć plany... W ostatnim wywiadzie dla magazynu Gala Ania Przybylska przyznała, że ona i Jarosław Bieniuk planują ślub. - "Chciałabym, żeby ten dzień był wyjątkowy. Najpierw Jarek musi skończyć grać, wtedy przestaniemy podróżować i będziemy mogli zostać mężem i żoną" - powiedziała Anna Przybylska. Niestety, Ani Przybylskiej nie było dane zrealizowanie marzeń, a wydawało się, że te były w zasięgu ręki, bo Jarosław Bieniuk zakończył kilka miesięcy temu karierę Przybylska: Sylwia Grzeszczak, Honey i inne muzyczne gwiazdy komentują odejście uwielbianej aktorki „Z trudnym do wyrażenia bólem w sercu pragnę zawiadomić, że w dniu 5 października 2014 roku po ciężkiej walce z chorobą zmarła Anna Przybylska. Odeszła w spokoju, w gronie najukochańszej rodziny. W imieniu rodziny i najbliższych proszę wszystkich o zrozumienie i uszanowanie prywatności tych, dla których od dziś tak wiele się zmieniło... Małgorzata Rudowska” - czytamy na stronie
Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk poznali się na imprezie sylwestrowej w 2000 r. Podobno niemal od razu między nimi zaiskrzyło. W połowie 2001 r. po zaledwie roku małżeństwa aktorkaWidok z tarasu nad zatoką okoloną zaśnieżonymi szczytami - choćby dla tego obrazka za oknem warto było przeprowadzić się do Antalyi. Anna śmieje się, że inni muszą drogo płacić, by tu wypoczywać, a ona z rodziną uroki tego miasta mają na co dzień. I wciąż czują się jak na wakacjach. Rok temu Jarosław Bieniuk, partner Anny Przybylskiej, zdecydował się grać w tureckim klubie piłkarskim Antalyaspor. Nie był pewien, czy to miasto spodoba się rodzinie, czy nie będą tęsknić za Poznaniem. Nie był też pewien, czy mieszkanie zaoferowane przez klub stanie się miejscem, do którego będą chętnie wracać. Okazało się, że wszelkie obawy były niepotrzebne. Cała rodzina, także 4,5-letnia Oliwia oraz 16-miesięczny Szymon, zakochali się w nowym mieszkaniu i w urokliwym tureckim mieście. A kto miał okazję gościć u Anny i Jarosława, również. Zamknięte osiedle, kilka kilkunastopiętrowych domów, basen w kształcie salaterki postawionej na trawniku. Bajka. W takich właśnie osiedlach wysokościowców, a nie w willach, mieszka się w Turcji. Gdy się posiada takie przestrzenie, nie ma problemu, kiedy zjadą goście z Polski. Mama Anny i rodzice Jarosława chętnie wpadają do dzieci i wnuków. Centrum rodzinnego życia to salon połączony z kuchnią. Tam zaaranżowano kącik dla dzieci z niedużą trampoliną. Morze jest w odległości rzutu beretem - jak określa Anna. Ten "rzut" to jakieś 50 metrów. Wydaje się, że wystarczy wyciągnąć rękę, by dłoń zanurzyć w morskiej toni. Klifowe wybrzeże utrudnia dostęp do kamienistej plaży, do której trzeba zejść stromym zboczem. Wzdłuż nadbrzeżnej skarpy, między kwitnącymi drzewami pomarańczowymi, wije się ścieżka zdrowia, najeżona dziesiątkami wymyślnych przyrządów do ćwiczeń. To ulubione miejsce Anny. Dzięki tej pachnącej pomarańczami ścieżce jest w świetnej formie. Piękna, zgrabna, opalona - wygląda zjawiskowo. Kiedy Ania i Jarosław patrzą na siebie, w ich oczach jest tyle ognia, że nie muszą mówić, jak bardzo się kochają. Choć są już razem pięć lat, ich namiętność jest równie gorąca, jak na początku. Anna jest szczęśliwa, że od kiedy mieszkają w Antalyi, ma więcej czasu dla męża i dzieci. Każdy dzień jest pełen radości: cieszą sukcesy Jarka na boisku, występ Oliwii w przedszkolnym przedstawieniu czy nowe słowo wypowiedziane przez Szymona. Zwyczajne życie potrafi być bardzo fascynujące. GALA: Czy wiążąc się z Jarkiem, wiedziałaś, że tak jak inne żony piłkarzy będziesz mieszkać z nim tam, gdzie jest jego klub? ANNA PRZYBYLSKA: Wiedziałam. I zgodziłam się na to. Ale to nie pierwszy raz, kiedy jadę za Jarkiem. Tak było również do tej pory. Moim rodzinnym miastem jest Gdynia, Jarka Sopot, a mieszkaliśmy w Poznaniu, ponieważ on grał w Amice Wronki. W święta wyjeżdżaliśmy do rodziców Jarka albo do mojej mamy. Podobnie w weekendy. Właściwie ciągle byliśmy na walizkach. Wiedziałam, że jeśli Jarek otrzyma propozycję z zagranicy, wtedy cała rodzina się tam przeniesie. W naszych zawodach kompromisy są na porządku dziennym. Bo przecież gdybyśmy nie potrafili się dogadać, i jego kariera, i moja kariera ległyby w gruzach. GALA: Ale kiedyś mówiłaś, że może chętnie zamieszkałabyś w Londynie, za to nie wyobrażasz sobie, byście wytrzymali na niemieckiej prowincji, bo konfliktom nie byłoby końca. Chętnie bym zamieszkała w Londynie, bo ich liga jest największym marzeniem Jarka. A co do prowincji, to trzeba by było przedyskutować wszystkie za i przeciw. GALA: Kiedy okazało się, że Jarek ma szansę na angaż, ale nie w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, lecz w tureckiej Antalyi, wykrzyknęłaś: "Huraaa!" czy "Eeee tam"? Ucieszyłam się, że taka propozycja się pojawiła. Na korzyść przemawiało morze i góry. Ludzie płacą pieniądze, żeby wypoczywać w tej miejscowości, a my możemy tam mieszkać. Ale przede wszystkim braliśmy pod uwagę to, co ten wyjazd oznacza dla Jarka. Grał w Amice Wronki przez osiem lat i w drużynie był już weteranem. Potrzebował zmiany. Angaż w Turcji jest krokiem do przodu w jego karierze, bo ma okazję grać z czołowymi drużynami, zmierzyć się z zawodnikami klasy światowej. GALA: Aktorzy boją się wyprowadzić z Warszawy, by nie przegapić ważnego castingu i roli, która mogłaby być rolą życia. Ty przeniosłaś się dwa tysiące kilometrów od stolicy. Praca aktora nie polega na tym, żeby siedzieć cały dzień w Warszawie i czyhać na propozycje. Przez ostanie 10 lat godziłam dojazdy z pracą. Poza tym z Poznania na zdjęcia do Warszawy jechałam pociągiem parę godzin, z Antalyi lecę tyle samo. GALA: A koszty podróży? Różnica jest znaczna, więc przy stawkach aktorskich, które nie są hollywoodzkie, przyjazd może się nie opłacać. To prawda, że bilet lotniczy jest bardzo kosztowny. Ale w sezonie turystycznym, trwającym od połowy kwietnia do listopada, można lecieć czarterem, który zwykle jest znacznie tańszy. Podróż kosztuje mniej niż bilet lotniczy z Warszawy do Gdańska. GALA: Osiem miesięcy temu wzięłaś na ręce dzieci i wyruszyłaś w podróż do Antalyi. Zaczęło się nowe życie rodziny. Nie powiedziałabym, że zaczęło się jakieś nowe życie. Uważam, że wygląda ono tak samo jak w Polsce. Tylko widok przez okno jest inny. Ten wyjazd jeszcze bardziej zbliżył mnie i Jarka. Kiedy Jarek wyjechał do Antalyi, Szymon miał zaledwie sześć miesięcy. Po trzech miesiącach to było zupełnie inne dziecko, bo w tym wieku zmiany są bardzo szybkie. Ale nie było sensu od razu pakować walizek, bo przez pierwsze miesiące pobytu w nowym klubie Jarek był na zgrupowaniu w górach. Poza tym klub jeszcze nie udostępnił nam mieszkania, a nie chciałam narażać dzieci na plątanie się po hotelach. Poza tym przez sierpień i wrzesień pracowałam. Przyjechaliśmy dopiero wtedy, kiedy klub dał nam mieszkanie. GALA: Przywiozłaś meble, żeby w nowym mieszkaniu od razu czuć się jak u siebie? Początkowo zamierzałam wziąć ze sobą przynajmniej część sprzętów, te, do których jestem najbardziej przywiązana. Żony innych piłkarzy, które już wcześniej mieszkały za granicą, odradzały mi. Mówiły, że z powodu kosztów to jest bez sensu i najlepiej za każdym razem wyposażenie mieszkania kupować na miejscu. Ale ja oczywiście jestem niedowiarkiem i dzwoniłam do różnych firm, by zorientować się, ile trzeba zapłacić za przewóz mebli i jakie formalności są konieczne przy takich przenosinach. Okazało się, że mogłam zaoszczędzić sobie fatygi, bowiem tak jak mnie uprzedzały koleżanki, przeprowadzka mebli jest bardzo kosztowna. GALA: Z mebli zrezygnowałaś, ale na pewno wzięłaś z Polski swoje ulubione bibeloty i sterty zabawek Szymona i Oliwii? Zabrałam jedynie kilka drobiazgów i kilka zabawek. Oliwia do tej pory nie miała potrzeby posiadania kosztownych i wymyślnych zabawek, wystarczały jej maskotki dołączane do pisemek dziecięcych, których żywot jest krótki. Kiedy proponowałam, byśmy poszły kupić jakąś superlalę, mówiła, że nie potrzebuje. Do Turcji wzięła tylko dwa misie, ale za to wiele książeczek z bajkami i wierszykami, które czytam jej na dobranoc. Zauważyłam, że przeprowadzka do nowego środowiska sprawiła, że teraz bardziej interesuje się zabawkami. Często udaje się jej naciągnąć mnie na jakieś zakupy. GALA: Jak wygląda wasz dzień? Jak w Poznaniu. W taki sam sposób pewnie wyglądałby w każdym innym mieście. Chyba żebyśmy się przenieśli na sawannę i zamieszkali w namiocie (śmiech). Wstaję pierwsza. Najpierw przygotowuję mleko dla dzieci, potem robię sobie kawę. Jako drugi budzi się Szymon. Jarek i Oliwia lubią pospać trochę dłużej. Jemy razem śniadanie. Około dziewiątej odwożę Oliwię do przedszkola. Czasem, kiedy może, robi to Jarek. Do wyjścia Jarka na trening, jeżeli pogoda jest ładna, korzystamy z uroków miasta. Albo koncentrujemy się na obowiązkach domowych. Wieczór również spędzamy zwykle razem. Mamy mnóstwo obowiązków, ale i radości przy dwójce dzieci. GALA: Taki zwyczajny dzień kobiety matki? Sądziłam, że gwiazdy żyją bardziej ekstrawagancko i bardziej ekscytująco. Oczywiście mój dzień wygląda inaczej, kiedy mam zdjęcia w Polsce. Po raz pierwszy przyjechaliśmy do kraju przed świętami Bożego Narodzenia. We czworo, bo Jarek miał przerwę świąteczną. Po Nowym Roku miałam zdjęcia do seriali "Złotopolscy" i "Daleko od noszy". A na przełomie stycznia i lutego nagranie w Pradze reklamówki dla firmy Astor, której jestem ambasadorem. Dopiero po tym nagraniu wróciliśmy do Antalyi. W kwietniu i w maju ponownie byłam w pracy na planie. GALA: Powiedziałaś, że odwozisz Oliwię do przedszkola. Nie masz wyrzutów sumienia, że sama się nią nie zajmujesz? W Poznaniu Oliwia też chodziła do przedszkola. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Nie będę się wymądrzała, czego uczy przedszkole, bo to jest oczywiste - przede wszystkim funkcjonowania w grupie. Oliwia to bardzo komunikatywna, energiczna dziewczynka. Gdyby siedziała w domu, energia by ją rozniosła. Bardzo szybko się zaaklimatyzowała, choć pierwsze dwa tygodnie były dla niej ciężkie. Teraz nie ma żadnego problemu. Oliwia jest wręcz zawiedziona, kiedy przychodzę ją odebrać. Wiem, że dobrze się tam czuje. Przecież nie robiłabym krzywdy córce, zostawiając ją tam, gdzie jest jej źle. Ona nawet w weekendy pyta: "Mamo, dlaczego dziś nie idziemy do przedszkola?". GALA: W jakim języku porozumiewa się z innymi dziećmi? W żadnym (śmiech). A właściwie na migi. Ale poznała już kilka najbardziej potrzebnych zwrotów tureckich, które ułatwiają jej życie: tak, nie, nie rób tego, pić, siusiu. Jestem w stałym kontakcie z właścicielką przedszkola, rozmawiamy po angielsku, wspólnie rozstrzygamy wszystkie problemy. To jest przedszkole międzynarodowe, poleciła mi je moja sąsiadka z Argentyny, która ma syna - moja córka uwielbia się z nim bawić. Oliwia nie jest jedyną dziewczynką innej narodowości, która chodzi do przedszkola, więc wychowawcy mają doświadczenie w pracy z takimi dziećmi. Oliwia już wiele rozumie z tego, co się do niej mówi. Byłam niedawno w przedszkolu na przedstawieniu. Moje dziecko też występowało, nauczyło się wszystkich układów choreograficznych. Dla dzieci język nie stanowi bariery. GALA: Szymon pójdzie do tego przedszkola? Oczywiście, już jesienią, kiedy będzie miał dwadzieścia miesięcy. Choć może nie od razu na pełny wymiar godzin. Ja jako dziecko byłam szczęśliwa, kiedy szłam do przedszkola. Nie chciałam, żeby mnie mama odprowadzała do budynku, tylko machałam jej rączką i maszerowałam sama. Myślę, że Szymon też tak jak ja polubi przedszkole. Teraz, kiedy razem odbieramy Oliwię, on wprost przebiera nogami, tak chciałby tam zostać. Wszystkie wychowawczynie przytulają go, biorą na ręce. W Turcji dzieci są bardzo ważne, okazuje się im dużo miłości, tuli je. Początkowo mnie to raziło, że jacyś obcy ludzie dotykają moje dzieci. Teraz już do tego przywykłam. GALA: Sama opiekujesz się Szymonem? Wspólnie z Jarkiem. Jeśli przyjedzie jedna z mam albo tata Jarka, wtedy oczywiście mnie odciążają. Mamy panią, która pomaga nam w domu, jeżeli chcę gdzieś wyjść sama, to zostawiam Szymona dodatkowo pod kuratelą Jarka. Po za tym wszędzie zabieramy swoje dzieci - to miasto kryje w sobie mnóstwo atrakcji. GALA: Weekend dla "zwykłych" żon to czas, kiedy rodzina wreszcie jest razem, dla żon piłkarzy odwrotnie - wtedy drużyny grają, a one są zdane same na siebie. Jarek w piątki wieczorem wyjeżdża na zgrupowanie i wraca w niedzielę wieczorem. Sama staram się dzieciom zaplanować zajęcia. Na szczęście jestem mamą, która aktywnie spędza czas. Nie lubię przesiadywania w domu. Ostatnio kupiliśmy Oliwii czterokołowy rower i teraz uczy się na nim jeździć. Zanim będzie można kąpać się w basenie, który jest obok naszego domu, chodzę z dziećmi na basen do pobliskiego hotelu. Szymon jeszcze nie pływa, ale Oliwia uwielbia godzinami przesiadywać w wodzie, aż usta i palce sinieją jej z zimna. Nie ma takiej siły, by wyciągnąć ją wbrew jej woli. Moja córka uwielbia zakupy. W soboty i niedziele chodzimy do sklepów lub na pobliski bazar, gdzie rolnicy sprzedają warzywa, owoce. Kupuję tam też jajka, dobre sery. A Oliwia naciąga mnie zawsze na jakieś drobne zabawki: plastikowy zegarek lub kolejne pudełko do puszczania baniek. Chodzimy razem do restauracji, do parku. Plany są różne, w zależności od pogody i od nastroju. Naprawdę się nie nudzimy. GALA: Od kiedy jesteś w Antalyi, pojawiły się jakieś nowe pasje? Tak, namiętnie uczę się tureckiego. (śmiech). Nie mam nauczyciela języka, ale ponieważ mam turecką pomoc domową, jakoś łapię słówka. Początkowo, kiedy dość często przychodzili do mieszkania różni fachowcy i musiałam się z nimi dogadywać, dodatkowo mobilizowało mnie to do poznawania nowych słów. Teraz potrafię porozumieć się w sklepie, złożyć zamówienie w restauracji. Z trudem, jak Kali. A poważnie - moja nowa pasja to jogging. Do tej pory byłam zwolenniczką spinningu, czyli treningów na rowerach stacjonarnych. A w takim fantastycznym miejscu jak Antalya byłoby wielkim grzechem nie korzystać z daru natury, jakim jest ładna pogoda i temperatura dobra do biegania. Codziennie przed południem wychodzę, by pobiegać. Widoki, które roztaczają się przede mną, są tak niezwykle piękne, że kiedy biegnę, cały czas się gapię i zachwycam. GALA: Dużo ludzi biega w Antalyi? Tak. Przez okno widzę, że już o piątej rano pojawiają się amatorzy joggingu i marszobiegu. Niektórym wydaje się, że Turcja to zapyziałe miejsce, a tymczasem wielu rzeczy moglibyśmy się uczyć od Turków. Także stosunku do własnej kondycji, do uprawiania sportu. Podoba mi się, że oni bardzo aktywnie spędzają czas. Jogging uprawiają także tureckie kobiety, niektóre biegają zakwefione. GALA: Nie brak ci środowiska aktorskiego? Nie przeszkadza mi to, bo przecież w kraju też nie obracam się wyłącznie w takim towarzystwie. Czasy cyganerii minęły bezpowrotnie wiele la temu. Teraz aktorzy spotykają się na planie filmowym przy "planowej" kanapce i herbacie, a po zdjęciach każdy biegnie do teatru lub najbliższych. GALA: Pozycja kobiety w Turcji jest inna niż w Polsce, część chodzi zakwefiona, od kobiety oczekuje się zrównoważenia i skromności. Nie przeszkadza ci to? Pozycja kobiet w Turcji od 1934 roku jest inna, a to za sprawą Kemala Atatürka, który po wielu zmianach w kraju nadał im czynne i bierne prawo wyborcze, jak również nakazał naśladować zachodni styl ubierania GALA: Odwiedziła cię już twoja przyjaciółka, Kasia Bujakiewicz? Tak. Nie trafiła wprawdzie na dobrą pogodę, ale mimo to była zadowolona. Bo jestem dla niej słońcem nawet w najbardziej pochmurne dni (śmiech). Nie zapominamy o sobie, utrzymujemy kontakt, często dzwonimy do siebie. GALA: Z kim taka gaduła może poplotkować? Nie narzekam na brak towarzystwa. Przede wszystkim mieszkają tu Piotrek i Joasia Dziewiccy, z którymi się znamy jeszcze z Amiki. Jest również Paulina, która mieszka tu od 15 lat. Jej mąż jest członkiem zarządu klubu sportowego Antalyaspor, w którym gra Jarek. Zanim ją poznałam, dostałam od niej SMS-a z informacją, że gdybym miała jakiekolwiek problemy, mogę się zwracać do niej o pomoc. Od razu poczułyśmy do siebie sympatię, nadajemy na tych samych falach. Paulina często mi pomaga, nawet w takich prozaicznych sytuacjach, jak zamówienie wizyty u lekarza, bo nie wszyscy medycy mówią po angielsku. Doradza mi także w wielu sprawach, które niesie każdy dzień, bo zna mentalność Turków. Piętro wyżej mieszka cudowna Argentynka - Andrea. Nasze dzieci chodzą razem do przedszkola.. GALA: Żałujesz, że jesteś tam, a nie tutaj? Absolutnie nie. Niby zwykłe życie, a przecież cudowne wakacje. Niech trwają. Rozmawiała Ewa Smolińska- Borecka Nr 22-23/2007, od 28 maja do 10 czerwca Anna Przybylska szczęście znalazła u boku Jarosława Bieniuka / Wojtalewicz Jarosław / AKPA Zdjęcie Przybylska i Bieniuk doczekali się trójki dzieci: Oliwki, Szymona i Jana / Agencja FORUM Ania Przybylska zanim poznała Jarosława Bieniuka – piłkarza, spotykała się z innymi, a nawet wyszła za mąż! Ania poślubiła tenisistę Dominką Zygrę w 2000 roku, ale niecały rok później para się rozwiodła. Jarka Bieniuka Ania poznała prawdopodobnie w Sylwestra 2000 roku, będąc jeszcze z Dominikem. Małgorzata Rudowska, menadżerka Ani, tak mówiła o ich pierwszym spotkaniu:Od razu między nimi zaiskrzyło. (…) ona ładna, on ładny, jakoś tak wizualnie pasowali do siebie. Ale żadnego „tematu” oczywiście wówczas jeszcze nie było. Kiedy rozpadło się małżeństwo Ani z tenisistą w Trójmieście było o tym głośno, jednak Jarek miał obawy:Była jak zakazany owoc. Żona kolegi (…). Sam sobie mówiłem „Stary, uspokój się, ona nie jest dla Ciebie”. Ale co włączyłem telewizor, to widziałem Anię. Jakby mnie prześladowała. A potem, gdy zaczęła bywać sama na imprezach i słyszałem od znajomych, że w jej małżeństwie źle się dzieje, zacząłem traktować to jak jakieś ważne sygnały. I w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem zwyczajnie Ślub Anny Przybylskiej z biznesmenem owiany był tajemnicą, aż do teraz! Rodzina po prawie 20 latach ujawniła intrygujące szczegółyPierwsza randka Anny Przybylskiej i Jarosława BieniukaKuzyn Ani – Paweł, pomógł w zorganizowaniu pierwszej randki, która miała miejsce aż w Berlinie. Jarek był na zgrupowaniu, ona tęskniła, i kiedyś w środku nocy obudziła kuzyna – „jedźmy do Niemiec” Wyprawa się udała, ale para była już tak zaangażowana, że ostra dyscyplina nie mogła stanąć im na przeszkodzie:Nie można spotykać się z kobietami w trakcie zgrupowań narodowej reprezentacji młodzieżowej w piłce nożnej. I to jest naprawdę kategoryczny zakaz. Można za to w sekundę wylecieć z kadry. Nic nas to nie obchodziło, nie mogliśmy znieść rozłąki, więc oczywiście permanentnie łamaliśmy wszelkie przepisy. Pokój Bieniuka był naprzeciwko pokoju trenerów, więc ja – pełna konspiracja – przyjeżdżałam w nocy, z walizką przemykałam przez hol, recepcjonistka przemycała mnie do pokoju, a skoro świt wypuszczali tylnym wyjściem. Nie zapomnę, jak kiedyś dziennikarze sportowi Mateusz Borek i Mariusz Lewandowski wpadli do Jarka do pokoju a tam na kanapie… Marylka ze „Złotopolskich”. Ich miny – bezcenne – opowiadała potem zaimponował Ani swoim rozsądkiem. Był poukładany, trzeźwo myślący, nie bał się rozmawiać o przyszłości, o dzieciach, też chciał dużą mogłabym być w związku w którym bym dominowała. Gdy mam przy sobie odpowiedzialnego mężczyznę, chętnie się podporządkowuję. Trzeba trochę nade mną popracować, czasami trochę poprzytulać, czasem zganić i strofować. Głową rodziny powinien być mężczyzna. To musi być ostoja, opoka. Musi mi zapewnić wikt i opierunek – zwierzyła się kiedyś ona, piękny on i piękna miłość…Książka Ania. Biografia Anny Przybylskiej, z której pochodzą powyższe fragmenty, trafi do sprzedaży 27 Młodziutka Anna Przybylska na castingu do agencji modelek w 1994 roku! To unikatowe nagranie zobaczycie tylko u nas! [WIDEO]Zobacz: Anna Przybylska na okładce amerykańskiego “Cosmopolitana”! Wyjątkowe zdjęcie gwiazdy trafiło na czołówkęAnna Przybylska i Jarosław BieniukJarosław Bieniuk i Anna PrzybylskaAnna Przybylska – okładka biografii. Książka „Ania”Anna Przybylska i Jarosław Bieniuk - dlaczego nie przyszedł na premierę książki biograficznej?Jarosław Bieniuk i Anna Przybylska zdjęciaJarosław Bieniuk i Anna PrzybylskaAneta BłaszczakKocham zwierzęta, zwłaszcza koty. W wolnych chwilach oglądam Neflixa i podglądam życie rodziny królewskiej, szczególnie tej brytyjskiej. Jestem fanką stylu i muzyki lat 80., która nie wychodzi z domu bez tuszu do rzęs i czerwonej szminki. Z Jastrząb Post związana prawie od początku. hYboWQY.